Motto:
I oto czwarta część Mauritiusa. Tym razem skupimy się na kosztach tego biznesu. I to kosztach mierzalnych. Jak wiadomo biznes giełdowy jest takim rodzajem biznesu, że w wyniku jego prowadzenia ktoś może na tym cierpieć, np. rodzina. Ale są to koszty niemierzalne, choć sprawa rozwodowa i podział majątku da się oczywiście skonkretyzować. Ale tak drastycznych przypadków nie będziemy rozpatrywać. Wydaje się, że inwestorzy częstokroć zapominają o tym, że naszemu bogaceniu towarzyszy bogacenie innych. Cichym udziałowcem naszych sukcesów jest Skarb Państwa. Dodatkowo naszą radością inwestycyjną dzielimy się z Biurami Maklerskimi. Prowizje to coś przed czym nie da się uciec. Wszystkim niezadowolonym tym stanem rzeczy informuję – zawsze bezpieczniej wymieniać się akcjami w Biurze Maklerskim niż na przykład w ciemnej bramie. Także koszty muszą być. A najważniejsze żeby pamiętać że wpływają one na nasz końcowy wynik finansowy. Kiedyś rozmawiałem z inwestorem który dokonywał transakcji na kontraktach na Wig20 i absolutnie zapewniał mnie że notuje on na tym instrumencie zyski. Gdy zapytałem o prowizję odrzekł : prowizje się nie liczą. Bo to zbyt małe kwoty. Usiedliśmy wspólnie i policzyliśmy. Nieświadomy inwestor faktycznie zarabiał na kontraktach bez uwzględnienia prowizji, niestety już po uwzględnieniu jej okazało się, że rachunek generuje potężne straty a uzbierana kwota stała się całkiem przyzwoitą sumką. Dlatego warto być tego świadomym nim zacznie się myśleć o finansowym dobrobycie.
Powróćmy do tabelki głównej:
A teraz spróbujmy zapłacić prowizję. Oczywiście różni inwestorzy płacą różne prowizję. W teście zastosowałem standardową prowizję internetową 0,39%.
Teraz mamy pełną wiedzę, z tego wynika, że w procesie dochodzenia do „mitycznego” miliona musimy uwzględnić koszty prowizyjne dla biura maklerskiego. Wyniosły one ponad 60.000 zł. I musimy dołączyć jeszcze utracone korzyści wynikające z nieposiadania tej kwoty podczas przyszłego inwestowania. Jak widać kwota ta zwiększa się o ponad drugie tyle i wynosi już ponad 140 tys. zł. A więc aż 14% należy przekazać biuru.
Gdyby to były jedyne koszty myślę, że problemu nie byłoby. Niestety na koniec roku urząd skarbowy wymaga od nas podzielenia się z nim naszym wielkim szczęściem. Co z tego wynika? W badaniu zastosowałem sytuację, gdzie dokonujemy 4 transakcji rocznie, po czym odkładamy należną US kwotę. Tradycyjny podatek czyli 19% zostanie więc automatycznie pobrany z rachunku, popatrzmy:
Zapłaciliśmy ok 100 tys zł. podatku co nie jest kwotą aż tak wygórowaną. Skądinąd wydaje mi się, że podatek 19% za podejmowanie ryzykownych decyzji w wyniku, których inwestor może uszczuplić swój majątek i taki sam na lokacie, gdzie nie ponosi się żadnego ryzyka to wartość, delikatnie mówiąc, nazbyt wygórowana. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę na utracone korzyści wynikające z konieczności zapłacenia podatku.
W tym wypadku zamiast mitycznego miliona pojawia się już kwota 442.000 zł., pomniejszona o 25000 zł. czyli o blisko 60% mniejsza. Cóż, ciężkie jest życie przyszłego milionera. Ale co można poradzić? Rzecz jasna, jeśli transakcji w ciągu roku będzie więcej, kwota oczywiście będzie się stopniowo powiększać.
Urealnimy ten przypadek do bólu. Na koniec każdego roku będziemy pobierać dywidendę i wypłacać sobie 3000 zł., za które spędzimy upojny 1 tydzień w naszej ulubionej Szklarskiej Porębie zimą
Pobraliśmy przez 8 lat 24.000 zł. na nasze zimowe wypady w góry. Kwota jak widać stopniała do blisko 289.000 zł., pomniejszonej o ostatni podatek (15.700) czyli wartość już o ponad 75% mniejsza niż standardowa z tabelki wyjściowej.
Proces bogacenia się na giełdzie niestety przypomina karmienie łyżką małego dziecka z założeniem, że podczas karmienia po drodze i tak coś się uleje: za tatusia, za mamusię, za babcię, za siostrę, za brata, za Skarb Państwa, za Dom Maklerski
Miłego karmienia….:)
Brak zajawki, ponieważ wpis jest zabezpieczony hasłem.
Dziś czas na ostatni miesiąc – listopad
Rozpoczynamy ostatni kwartał – Czas NA październik…dawniej miesiąc oszczędności